Obserwatorzy

środa, 5 grudnia 2012

Nosy



Miałam zarzucić pisanie dzienniczka, ale wczoraj dostaję maila od Ewy, mojej przyjaciółki, która skarży się, że zaniedbuję nie-co-dziennik, podczas gdy ona zaczyna lekturę właśnie od niego. A że bardzo cenię sobie zdanie Ewci to zasiadam i piszę...

Dzisiaj bedzie banalnie, o nosach. Ale nie o tych spod budki z piwem, które sa ozdobą każdego mniejszego i większego miasta. Mówię o tej części naszej twarzy, która rzadko bywa doskonała. O ile można mówić o idealnych nogach, pieknych ustach, doskonałej talii, czymże jest własciwie nos idealny. I czy takowy istnieje?
Taka refleksja mi przyszla do głowy, jadąc w niedzielny poranek do kościoła. Na sąsiednim pasie zatrzymała się samochodem posiadaczka idealnie prostego, czubatego, niedługiego noska. Pomyslałam sobie patrząc w bok, że własciwie taki prosty nosek jest trochę nudnawy. Podzieliłam się tą refleksją z mężem i zaczęlismy dywagacje na temat tej wystajacej ( często wątpliwej) ozdoby naszej twarzy. Mało kto zadowolony jest ze swego nosa!

- Może lepiej byłoby go nie mieć – powątpiewam.
- Wobraź sobie nasze płaskie twarze z dwoma otworami zamiast nosa – zaoponował mój małżonek – wygladalibyśmy okropnie!
- Ale co wobec tego jest istotą idealnego nosa? Czy jego prostość,  czy pagórkowatość, garbatość? Są różne nochale: zadarte, długie jak klamka od zakrystji i pofałdowane ( moze bliżej mi do tej kategorii?..) Sa jeszcze nosy orle i czerwone, zdradzające zamiłowanie do mocnych trunków. Kto nie zna powiedzenia: jaki nos, taki... Psst! Cenzuruję przez wzgląd na nieletnie czytelniczki mego bloga!

Można mieć nosa do czegoś lub czuć pismo nosem. Można go zadzierać albo mieć zwieszony na kwintę. I tak dalej , i tak dalej...
Tak sobie rozmawiając zatrzymaliśmy się ponownie na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle. Przed nami na tym samym pasie stał samochód na światłach awaryjnych.
- Popsuł się! – współczująco powiedział mój mąż
_Zaraz, ale tam nie ma kierowcy... – dojrzałam.
- Jest! - wskazał mój mąż na wychodzącego z banku mężczyznę...
Właściciel auta, najzwyczajniej j w świecie wyskoczył na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle.... do banku po pieniądze... To takie typowo belgijskie! 

Dlaczego mimo tylu lat nie przestaje mnie to dziwić? Jak i widok policjantów nie włączających kierunkowskazów...


Autobusy dowożące dzieci do szkoły. Codziennie rano mijam dorastające dziewczynki stojące dosłownie jak zapałki na zakręcie, podczas gdy dziesięć metrów dalej jest bezpieczna zatoczka, w której spokojnie może zatrzymać się szkolny autobus. Ale nie, szkolny autobus zatrzymuje się dokładnie w miejscu gdzie czekają dziewczynki, ani metra dalej, bo tak przykazano. A może nawet zapisano w regulaminie. Albo umowie. A że przy okazji paraliżuje kompletnie ruch w obie strony, to już nie należy do zmartwień kierowcy porannego autobusu. Niech martwią się ci co spóźnią się przez to do pracy.


Kościół jest na Merode. jeden z wielu. Ten akurat nastawiony na posługę duchową wśród eurokratów, najwięcej ich tu przychodzi. Czasem tu bywamy i my. Ze wsi Kortenberg. Przy wyjściu jak każdej niedzieli stoi Pan Bon Dimanche ( życzący wychodzącym "dobrej niedzieli", stąd przydomek) - właściciel bordowego nochala. To już to stadium. Pustą czapkę z daszkiem pełniącą rolę koszyczka na pieniądze wciska ci niemal pod oczy. Jak to się dzieje, że wszyscy mu wrzucają grosik, podczas gdy stojącej po drugiej stronie wyjścia, cichej, nieśmiałej kobiecie nie wrzuca prawie nikt. 

I wśród żebraków działają prawa wolnego rynku. I marketingu. Monsieur Dimanche jest bardziej wyrazisty. lepiej potrafi się "sprzedać". Kobietka niknie w szarym tłumie. Takie życie! Kto potrafi głośniej się dobijać ten ma. A ten potulny - guzik z pętelką! 


Kupiłam przez przypadek takie śliczne spłaszczone bombki - jak medaliony. zachwyciłam sie nimi. Ozdabiają świeczniki, W końcu święta tuż, tuż :)





3 komentarze:

  1. Ciekawy post o nosach, zaraz usiadlam przed lustrem i ......oooo!!!! K...wa mam skrzywiony nos na lewa strone Aga!!!! Do tej pory tego nie widzialam, nie wiem kiedy to sie stalo.
    Kolezanko szczerze doradza....spij na prawej stronie to sie wyrowna;) , patrzy do lusterka i stwierdza, ze ma zadarty. Rada- spij na wznak;) To o nosach zartobliwie.
    TeraZ powaZnie....jestes katoliczka praktykujaca i chociaZ do kosciola masz kilka skrzyzowan czyli daleko bywasz co niedziele. Za to plusik masz od innej katoliczki praktykujacej, ktora ma 150 m do swiatyni;)
    D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba lubie lubie swoj niedoskonaly nochal, mysle, ze nadaje mi charakteru! ;) Tak, prawie kazda niedziele chodzze ( czasami tylko dezerteruje, ale zadko) to taka forma higieny duszy, jak dla innych jogging, albo joga! Mysle, ze w dzisiejszym swiecie trzeba narzucac sobie jakias minimalna dyscypline duchowa, to zawsze na dobre wychodzi. Kiedys mieszkalam kolo samego kosciola! Jak ty! moj maz lubil pic sobie o 7.00 rano kawe na balkonie i palic papierosa, sluchajac jednoczesnie porannego kazania, ktore zazwyczaj prawil pewien starszy, bardzo inteligentny ksiadz. takich milo posluchac. Bo sa tez tacy, ktorych kazania wytrzymuje tylko dlatego, ze cwicze sie w cnocie pokory :)na szczescie tu w Bxl mamy swietnych ksiezy!

    OdpowiedzUsuń