
razwtygodniu.pl
Dziś rano jadąc do pracy miałam stłuczkę. Z mojej prawej strony, chcąc przeskoczyć na mój lewy pas ( trzypasmowa jezdnia – jechałam środkowym pasem) arabski kierowca nie wyrobił się i wymuszając pierwszeństwo zahaczył mi błotnik. Z typowym północno-afrykańskim temperamentem zaczął wymachiwać rękami jakoby to była moja wina! Strasznie źle reaguję na wszelkie objawy agresji, toteż łapałam właśnie trzeci oddech kaczuchy próbując doprowadzić serce do regularnej, spokojnej pracy, gdy w sukurs przyszedł mi kierowca jadący za mną. Nawet nie widziałam, że się zatrzymał. Stłuczki są tak powszechne w Brukseli, że użytkownicy dróg traktują je jak normę. Wymijają i jadą dalej.
Ten
okazał się prywatnie “flickiem” czyli “gliniarzem” i z iście zawodową pasją włączył
się w zaistniałą sytuację. Zaczął wrzeszczeć na Araba, który z pohukiwania na
mnie przerzucił się na policjanta i tak dokopywali sobie słownie ponad moją głową.
Następnie mój obrońca dał mi swoje namiary, złożył podpis: in blanco i zapewniając, że jeśli się nie dogadam ze sprawcą
wypadku to z chęcią będzie świadkiem, a wiadomo słowo stróża prawa droższe
kilku słów “ cywili”. I odjechał.
Gdy
emocje opadły zadzwoniłam do męża, który kazał mi spisać “ constat” w obecności
przedstawicieli prawa. Zadzwoniłam na policję z identycznym skutkiem, jak w
Polsce kiedy dzwoniłam na pogotowie. ( Każdy wie jak szybko przyjeżdżają) Nie
doczekałam się. Poza tym oni nie bardzo chcą się mieszać w stłuczki i uwaga! Nie
piszą żadnych mandatów na “ dzień dobry”
jak to ma miejsce w moim kochanym kraju. Wychodzą chyba z założenia, że
uczestnicy stłuczki i tak ponieśli już niemałe straty psychiczne i materialne. Po co ich dobijać.
“Mój”
Arab mówi: “Oj widzę, że nie masz zaufania do Arabów, co?”
“
Generalnie nie mam zaufania do ludzi, którzy się na mnie drą bez powodu” –
odparowałam – “ I kolor skóry nie ma tu nic do rzeczy.”
“
Nie na ciebie się darłem, ale na tego typa z tyłu, co się na mnie zaczął drzeć.”
– zaczął odwracać kota ogonem. Jako, że
oboje tamowaliśmy w jakimś stopniu poranny ruch i oboje spieszyliśmy sie do
pracy, jak najgłupsza z najgłupszych ( ta moja niepoprawna wiara w ludzką
uczciwość) zgodziłam się, że dogadamy się po pracy i pozwoliłam gościowi
odjechać w siną dal nie prosząc go nawet o dane z dowodu osobistego. Mam tylko
zapisany numer rejestracyjny, telefon, wiem, ze pracuje w Wavre, mieszka na
Scharbeeku ( popularna arabsko-polska dzielnica Brukseli nazywana “ Skarbkiem”)
i ma polską żone Agnieszkę…
Wypada
mi sobie życzyć by nie zawiódł mojej wiary w ludzką uczciwość. Okaże się
wieczorem…
I
tu mi przypomina się historia ze szkoły ( jeśli czyta to w tej chwili E. to wie
o jaką historię chodzi) gdy podeszła do mnie zupełnie nieznana dziewczyna na
początku roku akademickiego ( w PSIAKu jeszcze) i powiedziała: “ Ale masz fajną
bluzę ( kurtkę) wycieraną. Zawsze o takiej marzyłam. Daj polatać pare dni.” Bez
słowa zdjęłam kurtkę z grzbietu, ona ją włożyła, wmieszała się w tłum i tyle ją
widziałam! Tylko dzięki brawurowej akcji mojej E. udało się namierzyć dziewczynę
i odebrać moją własność.
Ale
wracam do dzisiejszego zdarzenia.
Mój
mąż zdumiony był moim zachowaniem. A jego zdumienie jeszcze się zwiększyło gdy
zapytał mnie jakim autem był ten człowiek. Czułam, że pogrążam się w tym
momencie gdy z iście alutkową ( z popularnego polskiego sitcomu) rezolutnością
odpowiedziałam wyczerpująco: duży, szary, o ładnym kształcie. Miał kolorową,
pastelową poduszeczkę na tylniej szybie, a z przodu dyndał fioletowy pantofelek…
Marki
oczywiście nie pamiętam…
Kilkanaście lat temu mój kolega miał stłuczkę. Dziewczyna nie wyhamowała przed światłami i wjechała w tył auta. Kolega wysiadł cały w nerwach, ale gdy zobaczył dziewczynę, powiedział tylko: miło mi, że Pani na mnie wpadła. Pół roku później pobrali się.
OdpowiedzUsuńdobrego konca zle poczatki :) przeznaczenie widac uzywa wszystkich srodkow by sobie pomoc :)
OdpowiedzUsuńOby historia miała szczęśliwe zakończenie :)
OdpowiedzUsuńooo co za przygoda
OdpowiedzUsuńTak! Cos mi to przypomina:
OdpowiedzUsuń- A jaka to była fura?
- No tak ładna... czerwona:-)
UWIELBIAM CIĘ!!!!!!!!!!!!! TYLE Z SIEBIE WIDZĘ W TOBIE :))))))))
OdpowiedzUsuńOjj nigdy nie wiadomo kiedy nam się przytrafi coś niespodziewanego. Dobrze, że gdy ja miałam stłuczki to trafiałam na w miarę spokojnych ludzi :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jeszcze żadnej stłuczki nie miałam i mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę mieć ;)
OdpowiedzUsuń