Obserwatorzy

poniedziałek, 11 marca 2013

Od nadmiaru tego szczęścia można oszaleć!



www.cafebabel.p


Belgowie psioczą na politykę, ale nie przejmują się nią aż tak bardzo jak my. Nie są też patriotami w naszym rozumieniu. Pewnie w tym jakaś logika jest. Gdyby tak wszystko brali do serca, przyszłoby im oszaleć. My mamy na głowie jeden rząd – oni…
W Belgii istnieją: 3 wspólnoty językowe ( walońska, flamandzka, niemiecka), oraz 3 regiony ( Flandria, Walonia, Bruksela). Region flamandzki i flamandzka wspólnota językowa tworzą wspólny rząd i parlament. Poza tym każdy z pozostałych regionów i pozostałych wspólnot też posiadają  swój odrębny rząd i parlament. Wiem, wiem, można się pogubić… Wygląda to tak:
Region + wspólnota flamandzka = 1 rząd i parlament;
Region waloński                          = 2 rząd i parlament;
Region Bruksela                         = 3 rząd i parlament;
Wspólnota walońska                  = 4 rząd i parlament;
 Wspólnota niemiecka                = 5  rząd i parlament;
Poza tym trzeba mieć jeden wspólny rząd i parlament, czyż nie? A więc jest jeszcze  szósty, wspólny rząd i parlament


Poza tym wszystkie części społecznego życia ( szkolnictwo, opieka społeczna itp) leżą w gestii poszczególnych rządów regionalnych, tak że w życie przeciętnej belgijskiej rodziny ingerują różne, niezależne od siebie ośrodki władzy. No i jeszcze jest król, którego praca polega głównie na… nic nierobieniu i przede wszystkim nie wtrącaniu się w pracę rządów. Dlatego ten ostatni ma tyle zwolenników, co przeciwników.


A cały ten galimatias językowo-rządowy na obszarze 30 528 km2.
Dlatego nie dziwi mnie, że:

-       Belgowie mają do administracji stosunek mocno obojętny,
-       Rzadko demonstrują, lecz olewają władzę,
-       Wierzą, że największym okupantem kraju jest jego własny rząd,
-       Uważają swój kraj za zbiór przepisów, coś umownego, co równie dobrze nie musi istnieć w takiej formie,
-       Najważniejszy dla nich jest ich domek z ogródkiem i konto w Luksemburgu, coby ich własne rządy nie okradły ich do cna,
-       I aby ze dwa razy do roku poleżeć przy willi z basemen w Hiszpanii, albo na plaży w Egipcie.


Kurczę, jak tak na nich patrzę, wydają się od nas mniej zestresowani, nawet z sześcioma rządami na głowie… 



kleepik.blogspot.com

6 komentarzy:

  1. Fioletku piszesz:
    Belgowie mają do administracji stosunek mocno obojętny,
    - Rzadko demonstrują, lecz olewają władzę,
    - Wierzą, że największym okupantem kraju jest jego własny rząd,
    - Uważają swój kraj za zbiór przepisów, coś umownego, co równie dobrze nie musi istnieć w takiej formie,
    - Najważniejszy dla nich jest ich domek z ogródkiem i konto w Luksemburgu, coby ich własne rządy nie okradły ich do cna,
    - I aby ze dwa razy do roku poleżeć przy willi z basemen w Hiszpanii, albo na plaży w Egipcie.
    Chyba to jest podejście każdego rządzonego-mieć spokojny byt;nie dać się okraść i oszukać Państwu;a kto nami rządzi...Powiem tak-kto jest u władzy w Polsce nie interesuje mnie;interesuje mnie jak ten ktoś daje mi żyć i przeraża mnie jedno-słowa "rząd się sam wyżywi" mają charakter ponadczasowy;bo de facto nikogo nie obchodzimy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chyba to jest podejście każdego rządzonego" - Nie, nie Mariusz, podejście Belgów bardzo różni sie od naszego. My podchodzimy bardzo emocjonalnie, a oni na zasadzie: "upada właśnie jeden rząd, co tam zawsze jest jeszcze kilka pozostałych..." to co bardzo różni Belgów od chociażby Niemców, Francuzów, czy Polaków - nie mają oni poczucia tożsamości i więzi narodowej. Patriotyzm krajów, którzy mają wysoko rozwiniętą tożsamość narodowościową ( czy narodową?) jest zupełnie inny. Podam na uzasadnienie moich słów bardzo prosty przykład. Wyobraź sobie, że jutro Polska znika z map swiata. Niewątpliwie dla Polaków byłby to wielki dramat, tak jak i dla wielu innych narodów, gdyby ich państwo nagle "wyparowało". Belgowie zaś dopuszczają taką możliwość i nie widzą w tym najmniejszego problemu. Jednak my mamy dużo bardziej rozwinięty patriotyzm taki bardzo romantyczny, " rozbiorowy", a oni kierują sie praktycznością i użytecznością państwa wobec jednostki. Oczywiście, nie będę analizować z czego to wynika, bo wiadomo, że miała na to wpływ historia tego młodego kraju. Ale naprawdę, ich podejście dla niektórych ludzi może wydawać się szokujące.

      Usuń
  2. Moja Hela mawia: Każdy ma to, na co zasłużył.
    U nas wystarczy jeden rząd i państwo ledwie zipie, a co dopiero, gdyby każde województwo (wielkością niektóre odpowiadają Belgii) miało swój rząd? Człowiek, by się pochlastał:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam lubię Belgów, bo spotkałem samych fajnych i pozytywnie zakręconych. Jak maja tyle rządów to i nie dziwota, że tyle czasu sobie hasali bez centralnego.

    Właśnie Ci zazdroszczę, bo wybieram się do Santiago de Compostela, a od Ciebie jest to tylko 22 dni drogi. Oglądam właśnie dokładną trasę, którą zrobili ludziki wyruszając z Gent. Fajnie oznaczona, ale trzeba by machnąć się przez Aachen i Brukselę.

    Jak masz ochotę, to zajrzyj tu - może kiedyś Ci się przyda. ;-)

    http://www.johnniewalker-santiago.blogspot.com/2012/11/cycling-to-santiago-de-compostela.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam przeczytać trzy razy zanim zrozumiałam mniej więcej jak wygląda rząd w Belgii. Myślę, że Belgowie mają więcej radości z żucia mniej przejmując się polityką więcej codziennością :)

    OdpowiedzUsuń