
www.cafebabel.p
Belgowie psioczą na politykę, ale nie przejmują się nią aż
tak bardzo jak my. Nie są też patriotami w naszym rozumieniu. Pewnie w tym jakaś
logika jest. Gdyby tak wszystko brali do serca, przyszłoby im oszaleć. My mamy
na głowie jeden rząd – oni…
W Belgii istnieją: 3 wspólnoty językowe ( walońska,
flamandzka, niemiecka), oraz 3 regiony ( Flandria, Walonia, Bruksela). Region
flamandzki i flamandzka wspólnota językowa tworzą wspólny rząd i parlament.
Poza tym każdy z pozostałych regionów i pozostałych wspólnot też posiadają swój odrębny rząd i
parlament. Wiem, wiem, można się pogubić… Wygląda to tak:
Region + wspólnota flamandzka = 1
rząd i parlament;
Region waloński = 2 rząd
i parlament;
Region Bruksela = 3 rząd i parlament;
Wspólnota walońska = 4
rząd i parlament;
Wspólnota niemiecka = 5 rząd i parlament;
Poza tym trzeba mieć jeden wspólny rząd i parlament, czyż
nie? A więc jest jeszcze szósty, wspólny rząd i parlament…
Poza tym wszystkie części społecznego życia (
szkolnictwo, opieka społeczna itp) leżą w gestii poszczególnych rządów
regionalnych, tak że w życie przeciętnej belgijskiej rodziny ingerują różne,
niezależne od siebie ośrodki władzy. No i jeszcze jest król, którego praca
polega głównie na… nic nierobieniu i przede wszystkim nie wtrącaniu się w pracę
rządów. Dlatego ten ostatni ma tyle zwolenników, co przeciwników.

A cały ten galimatias językowo-rządowy na obszarze 30 528
km2.
Dlatego nie dziwi mnie, że:
- Belgowie
mają do administracji stosunek mocno obojętny,
- Rzadko
demonstrują, lecz olewają władzę,
- Wierzą,
że największym okupantem kraju jest jego własny rząd,
- Uważają
swój kraj za zbiór przepisów, coś umownego, co równie dobrze nie musi istnieć w
takiej formie,
- Najważniejszy
dla nich jest ich domek z ogródkiem i konto w Luksemburgu, coby ich własne rządy
nie okradły ich do cna,
- I aby
ze dwa razy do roku poleżeć przy willi z basemen w Hiszpanii, albo na plaży w
Egipcie.

Kurczę, jak tak na nich patrzę, wydają się od nas mniej
zestresowani, nawet z sześcioma rządami na głowie…

kleepik.blogspot.com
Fioletku piszesz:
OdpowiedzUsuńBelgowie mają do administracji stosunek mocno obojętny,
- Rzadko demonstrują, lecz olewają władzę,
- Wierzą, że największym okupantem kraju jest jego własny rząd,
- Uważają swój kraj za zbiór przepisów, coś umownego, co równie dobrze nie musi istnieć w takiej formie,
- Najważniejszy dla nich jest ich domek z ogródkiem i konto w Luksemburgu, coby ich własne rządy nie okradły ich do cna,
- I aby ze dwa razy do roku poleżeć przy willi z basemen w Hiszpanii, albo na plaży w Egipcie.
Chyba to jest podejście każdego rządzonego-mieć spokojny byt;nie dać się okraść i oszukać Państwu;a kto nami rządzi...Powiem tak-kto jest u władzy w Polsce nie interesuje mnie;interesuje mnie jak ten ktoś daje mi żyć i przeraża mnie jedno-słowa "rząd się sam wyżywi" mają charakter ponadczasowy;bo de facto nikogo nie obchodzimy..
"Chyba to jest podejście każdego rządzonego" - Nie, nie Mariusz, podejście Belgów bardzo różni sie od naszego. My podchodzimy bardzo emocjonalnie, a oni na zasadzie: "upada właśnie jeden rząd, co tam zawsze jest jeszcze kilka pozostałych..." to co bardzo różni Belgów od chociażby Niemców, Francuzów, czy Polaków - nie mają oni poczucia tożsamości i więzi narodowej. Patriotyzm krajów, którzy mają wysoko rozwiniętą tożsamość narodowościową ( czy narodową?) jest zupełnie inny. Podam na uzasadnienie moich słów bardzo prosty przykład. Wyobraź sobie, że jutro Polska znika z map swiata. Niewątpliwie dla Polaków byłby to wielki dramat, tak jak i dla wielu innych narodów, gdyby ich państwo nagle "wyparowało". Belgowie zaś dopuszczają taką możliwość i nie widzą w tym najmniejszego problemu. Jednak my mamy dużo bardziej rozwinięty patriotyzm taki bardzo romantyczny, " rozbiorowy", a oni kierują sie praktycznością i użytecznością państwa wobec jednostki. Oczywiście, nie będę analizować z czego to wynika, bo wiadomo, że miała na to wpływ historia tego młodego kraju. Ale naprawdę, ich podejście dla niektórych ludzi może wydawać się szokujące.
UsuńMoja Hela mawia: Każdy ma to, na co zasłużył.
OdpowiedzUsuńU nas wystarczy jeden rząd i państwo ledwie zipie, a co dopiero, gdyby każde województwo (wielkością niektóre odpowiadają Belgii) miało swój rząd? Człowiek, by się pochlastał:-)
Racja, nie szło by żyć...
UsuńJa tam lubię Belgów, bo spotkałem samych fajnych i pozytywnie zakręconych. Jak maja tyle rządów to i nie dziwota, że tyle czasu sobie hasali bez centralnego.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Ci zazdroszczę, bo wybieram się do Santiago de Compostela, a od Ciebie jest to tylko 22 dni drogi. Oglądam właśnie dokładną trasę, którą zrobili ludziki wyruszając z Gent. Fajnie oznaczona, ale trzeba by machnąć się przez Aachen i Brukselę.
Jak masz ochotę, to zajrzyj tu - może kiedyś Ci się przyda. ;-)
http://www.johnniewalker-santiago.blogspot.com/2012/11/cycling-to-santiago-de-compostela.html
Musiałam przeczytać trzy razy zanim zrozumiałam mniej więcej jak wygląda rząd w Belgii. Myślę, że Belgowie mają więcej radości z żucia mniej przejmując się polityką więcej codziennością :)
OdpowiedzUsuń