Obserwatorzy

wtorek, 12 marca 2013

Na żywo z Brukseli!




Dzisiejszy dzień przyniósł nagły nawrót zimy i załamanie i tak nie najlepszej pogody. Zaraz po otwarciu drzwi o 6.00 rano, psy pozapadały się po tłuste brzuchy w puchową, śnieżną pierzynę. Tym samym wczorajsze zapowiedzi pogodynek stały się może nie ciałem, ale białym puchem. Choć osobiście wolałabym, żeby wiecie w co się zamieniły…
Jedynie żabka na małym ekraniku w biurze mego męża przepowiadała niezgodnie z zastanym stanem faktycznym. Ale chyba jej się coś w elektronice poprzestawiało bo ona już od dawna co innego niź wszyscy. Słońce jak baleja, a ona pod parasolem kumka. Deszcz pada, a u niej nad głową złota kula świeci. Wiadomo – żabka chińska – to może na lokalną pogodę zaprogramowana, albo na łączach coś jej gruchnęło.
Pierworodny po drodze bardzo na mnie psioczył, że ja dla kaprysu do pracy w taki dzień jadę, a on przeze mnie musi do szkoły ( bo szkoła po drodze). Częściowo miał rację, bo na drogach była już mała apokalipsa. Warunki pogodowe plus wątpliwe umiejętności prowadzenia aut lokalnych kierowców  w pakiecie z letnimi – w większości oponami – to mieszanka naprawdę piorunująca!

Ale ja musiałam, bo dziś do nas Amerykanie przylecieli rozliczyć swój europejski folwark z pracy. Ostatnim razem wyjechali stąd w wielkim szoku. Wiedzieli, że Europejczyk potrafi, ale żeby aż tak! Teleworking, każdy robi co chce, dyrektorów więcej niż pracowników, a firma ledwie zipiąc walczy z kryzysem… Zasępili się, podumali i jak im pierwszy szok minął, przysłali z “Niu Jorku” nowe dyrektywy pozbawiające nas wszystkich przywilejów… Powiedzieli, że  NAWET oni TAK ( z naciskiem na słowa: "nawet" i "tak") w Ameryce nie pracują!

Gdy odstawiłam młodego pod szkołę, wdepnęłam w niekończący się korek na jednej z głównych alei. Bez możliwości zboczenia w jakąś uliczkę i bez szansy na odwrót… 

A co robił Bruce Lee gdy popadał w pułapkę bez wyjścia? Siadał i czekał spokojnie na zmianę okoliczności. Zrobiłam dokładnie to co mistrz zrobiłby na moim miejscu. A jako ciekawska blondynka lubiąca podpatrywać życie sięgnełam po aparat fotograficzny – mego nieodłącznego towarzysza – I zaczęłam pstrykać fotki zaśnieżonym  autom, drzewom, domom. Jutro ma być bardziej sucho i bardziej zimno, brr. A oto wyniki mojej reporterskiej pracy :)











10 komentarzy:

  1. Trzecie zdjęcie od dołu-cudne ujęcie nieba ;-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszyły mnie te zaśnieżone rowery zaskoczone nawrotem zimy:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mój tramwaj wczoraj nie przyjechał, to zrobiłam sobie wolne od kursu francuskiego, o

    poza tym nie rozumiem tych opóźnień, tramwaj nie boi się śniegu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, tramwaj - nie, ale moze motorniczy sie boi sniegu :)... Dzisiaj juz jest lepiej, ale w pt ma znow sypac, pozdrwienia! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne zdjęcia :)
    dla takich warto przeżyć nawrót zimy
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. zdjecia przepiekne! masz ochote na obserwowanie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziś rano powitała mnie również zamieć a tu mówią w radio, że przyleciały żurawie...i w końcu nie wiem czy to zima czy wiosna? Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. o u nas też sypnęło mocno. I minus 10. Zima wróciła. A odnosnie działeczki, to mamy niedaleko nazywa się wieś Łukowiska. :) pozdrawiamy serdecznie. i biegniemy nadrabiać zaległości .

    OdpowiedzUsuń
  9. dobry fotograf zawsze ma przy sobie swoj warsztat :) :) ja juz tez nie raz myslalam zeby go ze soba zabierac bo czasami sa chwile ktore nigdy juz sie nie powtorza, ale po pierwszy aparat mam b. duzy po drugie ciagle jestem w drodze samoch. i nie zawsze mam czas sie zatrzymac zeby zrobic fotke :)

    OdpowiedzUsuń