Mój blog nie ma aspiracji politycznych. Ani żadnych
innych.
Nie jest łatwo jednak pozostać obojętnym wobec
treści, jakimi każdego dnia
bombardowany jest nas biedny umysł.
Wiem, że mogę być skazana na ogólnoblogowy
ostracyzm,
ale aż mnie kręci by ustosunkować się do ogólnie
panujących
obiegowych opinii dawkowanch nam nieustannie przez
środki masowego przekazu.
Kończę właśnie myśl, która przyszłami do głowy
w restauracji,
gdy mąż trawiony nałogiem nikotynizmu wyszedł na
papierosa, co pozwoliło mi w spokoju popełnić rzeczoną notkę.
Rzecz dotyczy dwóch tematów:
czy przeszłość i poglądy rodziców mają wpływ na
nasz światopogląd oraz obiegowe: ktos miał w życiu lżej, bo słynny tatuś lub
mamusia ułatwili mu karierę.
Wiadomo, czego dotyczy pierwsze zagadnienie –
wrzawy czy sedzia Tuleja ma moralne prawo czy nie
orzekać w procesach lustracyjnych. Opozycja nie daje mu takiego prawa, koalicja
i media w wiekszości trabią,
że nie można dyskwalifikować ludzi za przeszłość
ich rodziców.
Niby zgoda, ale... Nie bądźmy naiwni. Nawet
blondynka wie, że dzieci prawie zawsze ( z naciskiem na : "prawie")
reprezentują poglądy rodziców i przesiąkają światopoglądem panującym w
rodzinie. Dlatego trudno się dziwić, żeby sędzia Tuleja prezentował
poglądy skrajnie różne od swego ojca.
Tak jak z pewnością syn prześladowanego
opozycjonisty nie byłby w pełni
obiektywny będąc sędzią w procesie skazanych za
prześladowania
owych opozycjonistów esbeków.
( Chociaż swoją drogą synowie opozycjonistów rzadko
lub prawie nigdy
robili sędziowskie kariery w PRLu). Dlatego jeden i
drugi nie powinien, według mnie mieć wpływu na sądowe wyroki jesli istnieje
cień podejrzenia, podkreślam: choćby CIEŃ, że mógłby kierować się osobistymi
emocjami. Że niesprawiedliwe? Może i nie, ale uczciwe.
Dlatego niech sobie sędzia Tuleja orzeka we wszystkich sprawach, z wyjątkiem TYCH własnie.
Oczywiście sa przypadki, że dzieci reprezentują
poglądy skrajnie różne od swoich rodziców. Patrz: bracia Kurscy, czy jak im
tam. Najbardziej lapidarnie można określić ich poglądy: jeden - GW entuzjasta
PO, drugi - zapisał się w pamięci jako "bulterier" PIS. a w końcu
chyba synowie tego samego ojca :)
Drugi punkt mojej notki. Słyszę nieraz (
niepozbawione nuty zazdrości )
głosy - dotyczy to zwłaszcza dzieci artystów:
jest
piosenkarzem, aktorem, malarzem jak jego tatuś, mamusia. I co z tego? Naturalne,
jeśli dziecko obraca się - od dziecka właśnie, w artystycznym środowisku, to
duże prawdopodobieństwo, ze pójdzie w ślady rodziców, a jego popularność
spowodowana tzw. znajomościami w naturalny sposób poddana będzie próbie. Albo
talent obroni się , albo nie. Nie widzę w tym nic szczególnie gorszącego,
chyba, że na siłę promuje się całkowite beztalencie.
A na koniec, obrazkowo - co nas czeka w całkiem
niedalekiej przyszłości. mnie pewnie zahaczy to jako seniorkę. I pytam ja
siebie samą: czy babka z dziadkiem, tzw. dziadostwo - tez będzie poddane nowej
terminologii? Czy zamiast być tradycyjną babunią, babiszonkiem, babką wreszcie
będę : dziadostwem nr 1, a mój mąż dla naszych wnuków - dziadostwem nr 2.
Świat absurdem stoi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz