Obserwatorzy

niedziela, 10 lutego 2013

Dobry rodzic - dobry start? Niepoprawne politycznie rozważania Toffinki




Mój blog nie ma aspiracji politycznych. Ani żadnych innych. 
Nie jest łatwo jednak pozostać obojętnym wobec treści, jakimi każdego dnia
bombardowany jest nas biedny umysł. 
Wiem, że mogę być skazana na ogólnoblogowy ostracyzm,
ale aż mnie kręci by ustosunkować się do ogólnie panujących
obiegowych opinii dawkowanch nam nieustannie przez środki masowego przekazu. 
Kończę właśnie myśl, która przyszłami do głowy w restauracji,
gdy mąż trawiony nałogiem nikotynizmu wyszedł na papierosa, co pozwoliło mi w spokoju popełnić rzeczoną notkę. 
Rzecz dotyczy dwóch tematów:
czy przeszłość i poglądy rodziców mają wpływ na nasz światopogląd oraz obiegowe: ktos miał w życiu lżej, bo słynny tatuś lub mamusia ułatwili mu karierę.
Wiadomo, czego dotyczy pierwsze zagadnienie –
wrzawy czy sedzia Tuleja ma moralne prawo czy nie orzekać w procesach lustracyjnych. Opozycja nie daje mu takiego prawa, koalicja i media w wiekszości trabią,
że nie można dyskwalifikować ludzi za przeszłość ich rodziców.
Niby zgoda, ale... Nie bądźmy naiwni. Nawet blondynka wie, że dzieci prawie zawsze ( z naciskiem na : "prawie") reprezentują poglądy rodziców i przesiąkają światopoglądem panującym w rodzinie. Dlatego trudno się dziwić, żeby sędzia Tuleja prezentował
poglądy skrajnie różne od swego ojca.
Tak jak z pewnością syn prześladowanego opozycjonisty nie byłby w pełni
obiektywny będąc sędzią w procesie skazanych za prześladowania
owych opozycjonistów esbeków.
( Chociaż swoją drogą synowie opozycjonistów rzadko lub prawie nigdy
robili sędziowskie kariery w PRLu). Dlatego jeden i drugi nie powinien, według mnie mieć wpływu na sądowe wyroki jesli istnieje cień podejrzenia, podkreślam: choćby CIEŃ, że mógłby kierować się osobistymi emocjami. Że niesprawiedliwe? Może i nie, ale uczciwe.
Dlatego niech sobie sędzia Tuleja orzeka we wszystkich sprawach, z wyjątkiem TYCH własnie.
Oczywiście sa przypadki, że dzieci reprezentują poglądy skrajnie różne od swoich rodziców. Patrz: bracia Kurscy, czy jak im tam. Najbardziej lapidarnie można określić ich poglądy: jeden - GW entuzjasta PO, drugi - zapisał się w pamięci jako "bulterier" PIS. a w końcu chyba synowie tego samego ojca :)
Drugi punkt mojej notki. Słyszę nieraz ( niepozbawione nuty zazdrości )
głosy - dotyczy to zwłaszcza dzieci artystów:
 jest piosenkarzem, aktorem, malarzem jak jego tatuś, mamusia. I co z tego? Naturalne, jeśli dziecko obraca się - od dziecka właśnie, w artystycznym środowisku, to duże prawdopodobieństwo, ze pójdzie w ślady rodziców, a jego popularność spowodowana tzw. znajomościami w naturalny sposób poddana będzie próbie. Albo talent obroni się , albo nie. Nie widzę w tym nic szczególnie gorszącego, chyba, że na siłę promuje się całkowite beztalencie.

A na koniec, obrazkowo - co nas czeka w całkiem niedalekiej przyszłości. mnie pewnie zahaczy to jako seniorkę. I pytam ja siebie samą: czy babka z dziadkiem, tzw. dziadostwo - tez będzie poddane nowej terminologii? Czy zamiast być tradycyjną babunią, babiszonkiem, babką wreszcie będę : dziadostwem nr 1, a mój mąż dla naszych wnuków - dziadostwem nr 2.
Świat absurdem stoi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz